10 dni. Ponad 2500 km w oponach, z czego spora część szutrowymi drogami. Prawie 170 km pieszego wędrowania wśród islandzkich krajobrazów, szczytami wulkanów, po lodowcach, nadoceanicznych szlakach, z widokiem na ośnieżone szczyty. Dotykając, odkrywając, przekraczając siebie.
Niezliczoną ilość wodospadów, błękit paskowanego lodu, pokonywanie lodowcowych rzek i kąpiel w gorących źródłach… Eksploracja, by odnaleźć to, co najpiękniejsze.
Islandia bierze serca szturmem. W wietrze, w pyle wodnym, w bezkresnej przestrzeni, w pięknie surowości, takim od którego kręci się w głowie, a serce zdaje się powiększać rozmiar, by wchłonąć wszystko to, czemu oczy nie mogą uwierzyć.
Renifery, maskonury, foki, niezliczone ilości nieznanego mi ptactwa. Natura. Zieleń. Błękit. Zachwyt.
To moja Kraina. Pełna elfickich historii, wzruszeń, prostych słów i spokoju myśli…
Do zobaczenia Islandio💙